Zarobki są dla nas bardzo ważne, a jednak często nie umiemy o nich rozmawiać na rozmowie o pracę. Nie wiemy, czego lepiej nie mówić, co wypada przemilczeć, a czym zapunktujemy u rekrutera. Oto przykłady dobrych i złych odpowiedzi na najpopularniejsze pytania, które na pewno padną na rozmowie kwalifikacyjnej.
1. Ile chciałby Pan/Pani zarabiać?
Dobra odpowiedź: to taka, do której wcześniej się przygotujemy. A więc dowiemy się, jakie są średnie zarobki na naszym stanowisku, poznamy możliwości rynku, branży, w której chcemy pracować (z pomocą przychodzą raporty płacowe, np. serwis zarobki.pracuj.pl) . Warto podawać konkretne liczby. Określmy stawkę wyjściową, czyli jakie zarobki to dla nas „absolutne minimum”. Możemy też podać przedział finansowy, ale taki, który nie będzie bardzo szeroki.
Zła odpowiedź: „Ojej, ale to trudne pytanie”. „A ile Państwo mają do zaproponowania?”, „Teraz zarabiam (tu pada konkretna liczba) i chciałbym trochę więcej”, „Nie chcę zarabiać mniej niż teraz, a teraz mam (tu znów liczba)”. Zarówno zbytnia wylewność, jak i wykręcanie się od odpowiedzi nie są mile widziane.
– Rekruter często zna tylko widełki, a nie dokładną wysokość wynagrodzenia, które zostanie zaproponowane kandydatowi. Dlatego dopytywanie, ile firma ma do zaoferowania, jest dużym nietaktem, podobnie jak zdradzanie wysokości wynagrodzenia u obecnego pracodawcy. Dokładne zarobki na poszczególnych stanowiskach są zazwyczaj tajemnicą przedsiębiorstw – komentuje Urszula Zając-Pałdyna, HR Business Partner w Grupie Pracuj. Jej zdaniem zaniżanie oczekiwań finansowych również stawia kandydata w gorszym świetle niż gdyby szczerze oszacował swoje wymagania. – Jeśli kwalifikacje i doświadczenie sugerują, że kandydat powinien cenić się wyżej, to jego skromna odpowiedź może być zastanawiająca – mówi przedstawicielka Grupy Pracuj.
2. Czy jest to kwota do negocjacji?
Dobra odpowiedź: szczerze uzasadnić swoją decyzję. Jeśli faktycznie nie możemy zejść poniżej naszych oczekiwań, powiedzmy o tym otwarcie. Warto jeszcze przed udziałem w rekrutacji, uwzględnić scenariusz, w którym nie dostajemy tyle, ile będziemy chcieli. Co jest dla nas najważniejsze? Czy możemy sobie pozwolić na niższe wynagrodzenie? A może zrekompensują nam je ciekawe benefity? Dlaczego powinniśmy zarabiać więcej? Na tego typu pytania dobrze jest odpowiedzieć sobie, zanim podejmiemy rozmowę, a także przygotować argumenty, po które sięgniemy, gdy padnie pytanie o ewentualne negocjacje.
Zła odpowiedź: – Zdarza się, że kandydat bez wahania odpowiada: „tak, tak, nie ma problemu, możemy negocjować”. A później okazuje się, że różnica w zarobkach, którą dopuszcza, jest niewielka, właściwie zupełnie nieodczuwalna i wynosi zaledwie kilkadziesiąt złotych – opowiada Urszula Zając-Pałdyna.
3. Czy jest Pan skłonny zarabiać mniej podczas okresu próbnego?
Dobra odpowiedź: to taka, która będzie szczera i merytoryczna. Jeśli nie dopuszczamy takiej sytuacji, uzasadnijmy swoje zdanie. Powiedzmy wprost, że nie możemy sobie pozwolić, by zarabiać mniej, że jest to związane z naszymi wydatkami i zobowiązaniami finansowymi. Powołajmy się na nasz dorobek, doświadczenie, osiągnięcia. Pokażmy, że jesteśmy warci takiej kwoty.
Zła odpowiedź: – Zdarzają się sytuacje, że kandydat mówi rekruterowi, że zgadza się na daną kwotę, a później w trakcie rozmowy z menedżerem podaje inną, wyższą sumę. Mętnie się tłumaczy, że np. pomylił kwotę brutto z netto – mówi Urszula Zajac-Pałdyna. Tymczasem rekruter jest pewien, że skrupulatnie zanotował oczekiwania kandydata i dopytał, czy chodzi o stawkę netto czy brutto. Takie zachowanie kandydata jest więc odbierane jako nieuczciwe.
4. Czy jest Pan skłonny pobierać wynagrodzenie w formie podstawy i prowizji?
Dobra odpowiedź: to taka, która będzie pytaniem o doprecyzowanie informacji. Zanim powiemy: „tak” albo „nie”, dowiedzmy się czegoś więcej na temat takiego systemu wynagrodzenia.
Zła odpowiedź: „Wystarczy mi najniższa krajowa jako podstawa, a resztę sobie zarobię prowizją”. Jeśli kandydat bez wahania udziela takiej odpowiedzi, to rekruter zaczyna czujniej na niego spoglądać – przecież nawet nie zapytał o proporcje między podstawą a prowizją? Nie interesuje go, jak długo będzie trzeba budować bazę klientów i czekać na pierwsze efekty?
– Taki kandydat może sprawiać wrażenie, że nie zależy mu na naszej ofercie, że mówi „byle co”– komentuje Urszula Zając-Pałdyna. – Inna sprawa, że część pracodawców faktycznie oferuje podstawę wysokości najniższej krajowej. Nie jest to jednak regułą i są firmy, w których wygląda to inaczej, dlatego dobrze jest zrobić rozeznanie przed odpowiedzią na pytanie lub po prostu dopytać rekrutera, jak wygląda to w danej firmie. Na jeszcze większą krytykę narażamy się odpowiadając, że zgadzamy się na podstawę, a resztę chcemy dostawać „pod stołem”.
5. Ile chciałby Pan zarabiać za rok?
Dobra odpowiedź: niełatwo odpowiedzieć na to pytanie, dlatego warto się do niego przygotować jeszcze przed rozmową. Zastanówmy się więc, jakie są nasze aspiracje finansowe, jak widzimy swoją ścieżkę kariery, jakie plany i zadania będziemy chcieli zrealizować w najbliższych miesiącach. Przygotujmy twarde argumenty, potwierdzające, że podwyżka wynagrodzenie będzie zasadna.
Zła odpowiedź: „Na początek wystarczy mi 2 tysiące, a za rok chciałbym zarabiać 10 tysięcy”. – Kwota, którą podajemy, powinna przystawać do realiów. Nie warto jej zawyżać. Zamiast tego lepiej zrobić rozeznanie w zarobkach w branży i zorientować się, jak wygląda ścieżka kariery w danej firmie, na jakie awanse można liczyć – radzi Urszula Zając-Pałdyna.
Chcesz wiedzieć, ile powinieneś zarabiać? Zajrzyj na zarobki.pracuj.pl i porównaj swoją pensję!