5 uzasadnień, po których na pewno nie dostaniesz podwyżki

Walcząc o wyższe wynagrodzenie, powołujemy się czasem na argumenty, które przynoszą wręcz odwrotny skutek. Wtedy nie dość, że o podwyżce możemy zapomnieć, to jeszcze pogrążamy się w oczach pracodawcy. Jakich uzasadnień lepiej nie używać?

1. Długo pracuję

Firmy odchodzą od nagradzania za lata pracy. – Jestem wrogiem „stażowego” – płacenia więcej tylko dlatego, że pracuje się w danym miejscu dłużej niż inni– podkreśla Wojciech Herra, trener, konsultant i doradca zawodowy. – Można wręcz zadać pytanie, czy bycie przez wiele lat w jednej firmie nie powoduje obniżenia efektywności? – odbija piłeczkę.

2. Pójdę gdzie indziej. Chyba że dacie duuużo więcej

Ryzykowna strategia. Ten argument może zapewnić podwyżkę, a może sprawić, że pracodawca wskaże nam drzwi. – Jeśli już rozmawialiśmy z innym pracodawcą, podpisaliśmy nawet list intencyjny i wtedy mówimy: zostanę, jeśli zapłacicie więcej, to owszem, możemy podwyżkę uzyskać. Takim zachowaniem jednak podkopujemy nasze zaufanie, więc prawdopodobnie długo w firmie i tak nie popracujemy – tłumaczy doradca zawodowy. Z jego obserwacji wynika, że pracodawca często zatrzymuje takiego pracownika tylko do momentu znalezienia nowego na jego miejsce.

3. Odejdę w kluczowym momencie dla firmy

Pracownik wiedząc, że jest ważny dla firmy, np. jako jedyny ma określony certyfikat czy walczy akurat o intratny kontrakt dla pracodawcy, potrafi uciec się do szantażu.

– Postawienie pracodawcy pod ścianą w krytycznym momencie zawsze ma złe konsekwencje. Jeden w myśl zasady „z terrorystami się nie negocjuje” zareaguje słowami: nie ma ludzi niezastąpionych. Drugi da podwyżkę, ale zaraz po zakończeniu kontraktu powie: twoja karta przetargowa się skończyła, a ja straciłem do ciebie zaufanie, musimy się pożegnać – pokazuje scenariusze Herra.

4. Przecież jest wzrost gospodarczy, firmie się powodzi

Wzrost gospodarczy nie jest dla pracodawcy argumentem samym w sobie. Jego interesuje zysk, który ma dzięki pracownikowi. – Używajmy innych argumentów, o które oczywiście łatwiej w sytuacji dobrej koniunktury niż kryzysu. Powiedzmy: w zeszłym roku zarabiałem dla firmy 15 tys. miesięcznie, a dostawałem z tego 3 tysiące, dzisiaj zarabiam dla organizacji 25 tys., a dalej otrzymuję 3 tysiące. Porozmawiajmy o tym, żeby to zwiększyć – radzi Wojciech Herra.

5. Mam dodatkowe wydatki

Argumenty odwołujące się do życia prywatnego pracownika w stylu „mam kredyt na głowie” albo „syn mi się urodził” mogą być skuteczne chyba tylko w małych firmach, jeśli mamy dobry kontakt z pracodawcą. Generalnie jednak uchodzą za nieprofesjonalne. –Zasada jest kluczowa: nie można obwiniać pracodawcy za nasze decyzje – konkluduje Wojciech Herra.

Chcesz wiedzieć, ile zarabiają inni w Twojej branży? Weź udział w badaniu zarobków w Polsce i porównaj swoje wynagrodzenie z pensjami innych specjalistów.