Pieniążki, hajs, dochód, czyli co język mówi o naszym podejściu do pieniędzy

Temat zarobków i finansów budzi emocje, co znajduje odzwierciedlenie w języku. „Sknera” czy „burżuj” to słowa, za którymi idą negatywne wyobrażenia. W ostatnich latach pojawiło się określenie „IT-arystokracja”, odnoszące się do programistów, zajmujących atrakcyjną pozycję na rynku. Finansowo „docenia się” pracowników, ale można ich też „wyzyskiwać”. Rozmawiamy o środkach i dochodach, kasie, szmalu i pieniążkach. Ale rzadko kiedy robimy to bezpośrednio. O tym, jak rzeczywistość wpływa na nasz język i jak to, co mówimy, kształtuje nasz sposób myślenia o pieniądzach, rozmawiamy z Joanną Wrycza-Bekier, autorką książek, które pomagają lepiej mówić i pisać.

Z Pani badań wynika, że w literaturze występują wątki i skojarzenia związane z pieniędzmi, które wpłynęły na nasze dzisiejsze wyobrażenia oraz sposób myślenia zarobkowaniu i statusie materialnym. Na czym one dokładnie polegają?

Joanna Wrycza-BekierFinanse to niewątpliwie temat wrażliwy, dlatego warto zastanowić się, z czego to wynika i jak wpływa na język, którym się na co dzień posługujemy. Bardzo dużą rolę odgrywają tutaj przekonania przekazywane z pokolenia na pokolenia. W naszym społeczeństwie przez wiele lat funkcjonowało przeświadczenie, że tylko ciężką pracą można dojść do lepszego statusu materialnego. Drugie przekonanie, które pielęgnowane było w wielu domach, mówi z kolei o tym, że pieniądze szczęścia nie dają. Z naukowej analizy baśni i legend, którą przeprowadziłam, wynika, że człowiek bogaty to przeważnie człowiek zły. Baśnie pokazują, że bogacenie wiąże się z działaniem złych sił, które sprawiają, że bohater staje się chciwy, chytry, egoistyczny. Wyjątkiem jest tu postać hojnego króla. Z reguły jednak bogactwo było negatywnie postrzegane, a ktoś, kto chwalił się swoim majątkiem, zwykle był nieprzyjacielskim, skąpym człowiekiem. Do dziś w taki sposób myśli wiele osób, a mówienie o sukcesach, również finansowych, traktuje jako oznakę przechwalania się i umniejszania tym, którzy są mniej zamożni.

Obraz literacki to jedno, ale z pewnością nasza polska rzeczywistość również miała wpływ na podejście do pieniędzy?

Tak, świetnie odzwierciedla to najnowsza historia. Wystarczy spojrzeć na czasy PRL-u, kiedy niedostatki materialne wręcz należało tuszować. Bieda była tematem tabu, to słowo, które do dziś wielu osobom nie może przejść przez gardło. Z kolei w latach 90. pieniądze zaczęły być utożsamiane z zaradnością. Stały się synonimem przedsiębiorczości. Obecnie w mediach, w programach telewizyjnych, w prasie, nagłówkach internetowych widzimy, że sukces jest jednoznacznie kojarzony z pieniędzmi. Z psychologii wiemy, że człowiek jako istotna społeczna potrzebuje akceptacji otoczenia. Zależy nam na tym, co inni o nas myślą. Niektórzy bardzo chcą zaimponować osobom ze swojego kręgu. A zatem jeśli sukces w polskiej kulturze jest kojarzony z pieniędzmi, to taka osoba może czuć się gorsza, gdy zarobkami nie dorównuje tym, na których chciałaby zrobić wrażenie. Może to też wpływać na jej poczucie własnej wartości i pewność siebie. Pojawia się myśl: skoro nie zarabiam dużo, to nie jestem człowiekiem sukcesu, co oczywiście jest mylnym przeświadczeniem, ale podyktowanym presją społeczną i własnymi, często nieuświadomionymi, przekonaniami. Duże znaczenie mają też poglądy wyniesione z domu rodzinnego. „Ziarnko do ziarnka aż zbierze się miarka” – taki sposób myślenia o oszczędzaniu i zarządzaniu budżetem domowym jest często przekazywany w rodzinach. „Pieniądze szczęścia nie dają” - również powtarza się w rozmowach z rodziną czy znajomymi.

Budżet domowy - aplikacje do zarządzania zarobkami

Takich powiedzeń jest znacznie więcej, choćby dla przykładu: „Czas to pieniądz”, „Kto bogatemu zabroni”, „Biednemu zawsze wiatr w oczy”, „Pieniądz robi pieniądz”, „Co tanie to drogie”.

To powiedzenia, cytaty, które często pełnią funkcję wskazówek dobrego życia, przekazywanych przez rodziców swoim dzieciom, ale zwykle nie mamy świadomości, jak one silnie w nas tkwią i działają. Istnieje dziedzina naukowa – psychogenealogia, która mówi o tym, że słowa mają dużą moc oddziaływania na sposób myślenia w kolejnych pokoleniach. Uwidacznia się to w języku, dlatego prowadząc rozmowy o finansach, warto zachować delikatność i wyczucie. Nigdy nie wiemy, jakie ktoś ma doświadczenia życiowe i w jakich przekonaniach wyrastał.

Jak więc prowadzić rozmowę, by nie urazić rozmówcy?

Myślę, że najważniejsze to, rozpoznać, w jaki sposób wypowiada się nasz rozmówca i dostosować do niego swój sposób komunikacji. Stosując takie odzwierciedlenie, będziemy mieć pewność, że rozmówca czuje się komfortowo. Możemy wówczas używać podobnych słów, wypowiadać się w podobnym tonie. Oczywiście nie chodzi o to, by robić coś wbrew sobie, ważne są szczerość i naturalność, ale dostosowując się do rozmówcy, możemy wykazać się zrozumieniem i empatią. W przeciwnym razie, zniechęcimy go lub wprawimy w zakłopotanie, np. gdy nie będzie chciał zbyt mocno wchodzić w temat zarobków, finansów, oszczędzania, a my będziemy naciskać i zadawać wiele szczegółowych pytań. Albo gdy ktoś z powagą będzie mówić o swojej sytuacji materialnej, a my okażemy lekceważące podejście do pieniędzy.

W rozmowach o pieniądzach mogą wybrzmiewać wszystkie emocje: rozczarowanie zarobkami, złość na rosnące ceny, smutek z powodu kłopotów finansowych…

Z moich obserwacji wynika, że Polacy stosują różne style rozmowy o pieniądzach. Jeden z nich wiąże się z dużym poziomem uogólnienia. Tutaj nie ma wchodzenia w szczegóły, operuje się poważnie brzmiącymi, fachowymi określeniami, jak „finanse”, „dochody”, „środki”. Jeszcze inni, chcąc zamanifestować humor lub dystans do takich tematów, używają słów „kasiora”, „szmal”, „hajs”. Są też osoby, które uwielbiają zdrobnienia. Mamy więc „pieniążki” i taki rodzaj pieszczotliwości jest bardziej wyrazem szacunku do pieniądza niż pomniejszania jego roli i znaczenia. To, czego nam brakuje w rozmowach o pieniądzach, to bezpośredniości i otwartości. Wzory kultury są bardzo trudne do zmiany, ale obecnie coraz częściej można zaobserwować, że uczymy się rozmawiać na ten temat w bardziej naturalny, otwarty sposób.

Pieniądze i emocje - nierozłączny duet?

Istnieją określenia, które niosą duży ładunek emocji, np. burżuj, sknera, arystokrata. Co sprawia, że takie słowa są obecne w różnych konwersacjach?

Jeśli określimy osobę wykonującą jakiś rodzaj zawodu mianem „burżuja” czy „arystokraty”, to skorzystamy z metafory i jej ogromnej perswazyjnej mocy. Metafora przenosi znaczenie z jednego słowa na inne i wpływa na to, jak interpretujemy rzeczywistość. Jeśli uznamy, że np. przedstawiciel jakiejś branży jest burżujem, to skojarzenia ze słowem „burżuj” nałożą się na „przedstawiciela branży” i wywołają określone – zapewne negatywne – reakcje, które uruchomią się, gdy tylko poznamy kogoś, wykonującego ten zawód. Najważniejszym celem komunikacji jest nie tyle przekazywanie informacji, co zwrócenie na coś uwagi odbiorcy. Metafory kierują skojarzeniami. Emocje i negatywne skojarzenia widzimy czasami w nagłówkach w mediach i na różnego rodzaju grupach dyskusyjnych. Pojawiają się komentarze w stylu: „banda darmozjadów”, albo stwierdzenia typu: „wozi się luksusowym samochodem, a gdyby tak pracował na kasie, to by wiedział, co to prawdziwe życie”. Zwykle pojawia się kontrastowe zestawienie: bogactwo kontra duży niedostatek, my kontra oni - bogaci, skromne życie kontra luksusowe życie. Często natomiast brakuje nam skojarzenia pieniędzy z bezpieczeństwem, stabilnością, niezależnością, a właśnie taki kierunek myślenia warto w sobie pielęgnować.

Dr Joanna Wrycza-Bekier - trenerka biznesu; autorka siedmiu książek, które pomagają lepiej pisać, m.in. Magia słów, Fast text, Webwriting oraz wielu artykułów na temat języka internetowego i branżowego. Bada teksty internetowe, literackie i reklamowe. Jej blog Poradnik Pisania (http://poradnikpisania.pl), istniejący od 2011 roku, ma kilka tysięcy czytelników, których łączy pasja pisania.

Kreator CV: stwórz za darmo w 3 prostych krokach skuteczne i profesjonalne CV
Stwórz CV